Funkcjonariusze z całej Polski przez cały okres wakacyjny apelują o zdjęcie nogi z gazu. Liczne kontrole pokazują bowiem, że ludzie śpieszą się niemal zawsze. A to, zwłaszcza na autostradach stwarza ogromne zagrożenie nie tylko dla kierowców, ale i innych użytkowników drogi. Liczne kontrole pokazują, że kierowcy mają jednak ostrzeżenia za nic.
On się śpieszył na ślub…. Ona z kolei jechała spóźniona do pracy
Wymówek, a raczej tłumaczeń pośpiechu jest naprawdę wiele. Kolejny raz bowiem okazuje się, że ludzie znajdują miliony powodów przez które śpieszą się na krajowych autostradach. Nie inaczej było w ostatnią niedzielę, kiedy to z samego rana funkcjonariusze w ciągu zaledwie 30 minut zatrzymali dwa pojazdy znacząco przekraczające dozwolone prędkości. Jak podał Wydział Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Bolesławcu tylko w ciągu kilkunastu minut, na autostradzie A4 zatrzymano dwa auta.
W pierwszym przypadku kierowcą okazała się 45-letnia kobieta, która podróżowała do Niemiec. Na odcinku, gdzie prędkość dozwolona wynosiła 110 km/h jechała z prędkością oscylującą w granicach 200 km/h. Jak tłumaczyła się policji, śpieszyła się do pracy bowiem była spóźniona. Paręnaście minut później ten sam patrol zatrzymał kolejny samochód. Kierowcą był tym razem 30-letni mężczyzna wracający ze Szwajcarii. On również jechał z olbrzymią prędkością 190 km/h. Jak tłumaczył jego prędkość wynikała wyłącznie z faktu, że śpieszył się na ślub.
Nie pierwszy, nie ostatni raz
Niestety takich przypadków na terenie całej gminy jest wiele. Co i rusz policja zatrzymuje kolejnych drogowców, którzy cisną gaz bardzo mocno, przekraczają prędkość o blisko 100km/h. Na szczęście (i nieszczęście niektórych) funkcjonariusze nie dają się przekonać w takich przypadkach. Doskonale wiedzą, że także na polskich autostradach obowiązuje ograniczenie prędkości jak i inne przepisy ruchu drogowego. Dlatego niezależnie od powodu nie warto ryzykować nadmierną ilością punktów karnych, a nawet tymczasową utratą prawa jazdy.