Niekiedy zdarza się, że ludzie nie wiedzą, że są na coś chorzy. Innym razem po prostu bagatelizują objawy, by dotrzeć za wszelką cenę w miejsce docelowe. Nie wiadomo dokładnie co kierowało pewną kobietą, która będąc w pociągu straciła przytomność. Ta sytuacja pokazuje tylko jak nasze zdrowie może mieć przełożenie na podroż wszystkich osób, w tym innych pasażerów podroży. Jeśli więc nie czujesz się dobrze, lepiej pozostań w domu. Zaoszczędzi to nerwów Tobie oraz innych ludzi, którzy znajdują się w pobliżu.

Pociąg z Wrocławia do Szklarskiej Poręby

Do dość niebezpiecznej sytuacji doszło w pociągu relacji Wrocław – Szklarska Poręba, który wyruszył z pierwszego miasta o godzinie 17:41. Trasa przebiegała bez zakłóceń. Do moment, gdy po półtorej godziny podróży, już za Wałbrzychem jedna z pasażerek straciła przytomność. Świadkowie, którzy znajdowali się w otwartym wagonie wraz z nią zawiadomili konduktora. Całość przypominała bowiem atak padaczki. Pracownicy pociągu udzielili kobiecie niezbędnej pomocy i zawiadomili służby ratunkowe, które miały czekać na kolejnej stacji – Jelenia Góra. Tak dokładnie się stało. Gdy pociąg wjechał na stację o 19:33, pogotowie zajęło się kobietą.

Przykra niespodzianka

Szybko okazało się, że podróżująca pasażerka chorowała na koronawirusa, co mocno utrudniło podróż pozostałym pasażerom. Załoga pociągu musiała bowiem podjąć wszystkie niezbędne procedury, które wymagane są w takiej sytuacji. Pociąg zjechał więc na specjalna bocznicę, gdzie został dokładnie zdezynfekowany. Następnie podróżni mogli dalej kontynuować trasę, jednak opóźnienie pociągu było znaczne. Co dalej będzie z osobami, które miały kontakt z zarażoną pasażerką? Tym zajmą się już władze sanitarne, które z tego, co wiadomo podjęły niezbędne kroki.

Warto więc pamiętać, że jakiekolwiek złe samopoczucie na tak długich odcinkach może prowadzić do prawdziwego nieszczęścia. Nie chodzi tu wyłącznie o choroby zakaźne, ale też takie, które mogą wymagać natychmiastowej pomocy ze strony pogotowia ratunkowego.